Świat whisky jest moją planetą. I na niej żyję. Wiem, że są planety brandy, calvadosu, armaniaku, czy tequili. Nieoczekiwanie do mojej planety zbliżyła się planeta rumu. Okazało się, że te planety wiele łączy, czerpią z siebie, ale są jednocześnie całkowicie odmienne. I dobrze.

Rożne alkohole, te destylowane i niedestylowane, od wieków współistniały ze sobą, rywalizując, a zarazem się wspierając. Jak nieodłączna symbioza whisky i sherry. Wiek XXI przyniósł eksplozję koegzystencji alkoholi. Whisky leżakowała w beczkach niemal każdej proweniencji, podobnie jest z innymi alkoholami (jeśli przepisy na to pozwalają). Nie chodzi tylko o bezpośrednie wspieranie się różnych alkoholi beczkami, które są swoistym ogniwem, łączącym różne gatunki.

Przykład whisky i rumu pokazuje, że różne rodzaje alkoholi mogą czerpać z siebie na innych płaszczyznach. Whisky, która bez wątpliwości jest na fali, daje rumowi przykład jak marketingowo i dystrybucyjnie odnieść sukces. Stąd pojawiające się festiwale rumu, eventy, odpowiednie oznaczenia na etykietach, edukacja. Ale z drugiej strony whisky, w ramach swoich regulacji prawnych, może wnieść nieco rumowego luzu i spontaniczności. Co zresztą się dzieje.

Fusion – jak w sztuce, czy w kuchni jest obecna w świecie alkoholi. Można stworzyć dzieła fascynujące, można i zajść w ślepą uliczkę, ale na pewno trzeba próbować.

W dniach 24-25.06.2017 odbył się we Wrocławiu Rum Love Festiwal, pierwsza impreza tego typu i rozmachu zorganizowana w Polsce, poświęcona temu trunkowi. Na festiwalach whisky rum jest obecny, szczególnie na Whisky Live Warsaw. Z ostatniego festiwalu zapamiętałem Botucal z destylarni Diplomatico z Wenezueli i musiałem zwolnić nieco kroku, bo to było coś odświeżającego, pełnego charakteru i kompleksowego. Innego od dobrych i świetnych whisky mnie otaczających, nie lepsze, nie gorsze, inne.

Stąd obecność na festiwalu rumu we Wrocławiu była sprawą naturalną. Tym bardziej, że wystarczyło mi dojechać tramwajem. “Najbardziej aromatyczny festiwal w Polsce” – slogan, ale i prawda. Rum powstający albo z melasy, albo z soku trzciny cukrowej, daje wielobarwną paletę smaków, ale szczególnie aromatów. Rum z soku trzciny cukrowej, zwany rolniczymagricole, stanowi ułamek produkcji rumu w ogóle, jest drogi w produkcji, czasochłonny, ale jest tego warty. To rum stylu francuskiego, powstający w koloniach francuskich, głównie na Martynice i Gwadelupie. Może być biały, starzony kilka miesięcy w kadziach ze stali nierdzewnej i jest kosmicznie aromatyczny, ale często ostry, może i zbyt intensywny w zapachu i smaku. Może być i złoty, dojrzewający kilka lat w dębowych beczkach…

I dochodzimy do wspomnianych beczek. Festiwal ten w swoim luźnym klimacie – świetni DJ-e, relaks, czy pląsy na sztucznej plaży, drinki na bazie rumu, burgery, czy sushi (tak – fusion ;-), dla chętnych cygara – nie zagłuszył we mnie żyłki poznawczej: co z rumami leżakowanymi w beczkach po whisky?

Po ogólnym ogarnięciu sytuacji dotarłem do stoiska AN.KA Wines, które prezentowało m.in. rumy z Martyniki. Jak pamiętamy Martynika prezentuje styl francuski, rum z soku trzciny cukrowej. I tu znalazłem – dzięki Jankowi Sokołowskiemu – rumy dojrzewające w beczkach po whisky single malt: HSE, leżakowany, a bardziej finiszowany w beczkach po whisky single malt z regionu Highlands oraz HSE finiszowany w beczkach po whisky  single malt z regionu Islay. Samo finiszowanie w obydwu przypadkach trwało rok i zdecydowanie – jak można było przewidzieć – whisky z Islay (ciekawe, która z ośmiu – jakieś typy?) miała większy wpływ na słodkawy i ziołowy z zasady rum z soku trzciny cukrowej. Finisz w beczkach whisky z Islay dostarczył rewelacyjnej kombinacji dymu i słodkich owoców cytrusowych, jak ananasy, czy passiflora. Głęboki, pełny smak, długi finisz. Rewelacja.

Rum z Dominikany Ron Summum, leżakowany w systemie Solera (w wielkim skrócie system polegający na mieszaniu destylatów – w tym przypadku rumu – starych z młodymi). Finisz – tym razem precyzyjniej – w whisky single malt z destylarni Ben Nevis. Dodam, że rum ten był ostatnim z serii degustacyjnej – Sauternes (słodycz do sześcianu), Sherry (obiecująco) i zdecydowanie najlepszym, najciekawszym. Czyżby rum leżakowany w beczkach po whisky to był właściwy kierunek, czy to jest moje indywidualne odchylenie, wynikające z miłości do whisky?;-)

Duże uznanie zyskuje również dominikański rum Opthimus 25 YO Malt Whisky Barrel, ale ten akurat zostawię sobie na kolejny potencjalny festiwal rumów. Z tych kilku przykładów i w odniesieniu do rumów niefiniszowanych lub finiszowanych w innych beczkach niż whisky, stwierdzam z pełną odpowiedzialnością, że ta kombinacja nie tylko ma sens, daje pozytywne lub nawet rewelacyjne wyniki.

Niemal od razu po wrocławskim festiwalu rumów miałem okazję pojawić się z kolei w poznańskim Whisky Bar 88. I pójść za ciosem. Jakie są whisky finiszowane w beczkach po rumie? Z pamięci narzuca się (bo w rzeczywistości nie ma wiele takowych przykładów) – The Balvenie 14 YO Caribbean Cask. I tą whisky od razu zaoferowali Panowie z Whisky Bar 88. Cóż tu znajdujemy? Naturalna delikatność i miodowo-kwiatowy charakter The Balvenie z ręki mistrza Stewarta, zostaje to podkręcony w kierunku jeszcze większej słodyczy, smaku krówek (toffee), truskawek wręcz. Rzecz skończona.

Przykładów finiszu w beczkach po rumie, jak wspomniałem, nie jest wiele. Na pewno warto natknąć się na Glenfiddich 21 YO Rum Cask Finish, czy BenRiach 15 YO Dark Room Wood Finish. Jest i “rumowy” 12-letni Springbank, czy 17-letni Bruichladdich. Ta nieoczywista droga finiszowania whisky ma więc wybitnych propagatorów. Nie można zapomnieć o scenie irlandzkiej, gdzie “zwykła” Teeling Whiskey Small Batch, czyli blended whiskey, dojrzewająca 6 lat w beczkach po bourbonie, finiszuje przez kolejne 6 miesięcy w beczkach po rumie z Nikaragui lub Barbadosu. Nieoczywiste, a działa.

Tak – nieoczywiste jest połączenie rumu i whisky. Wiele rodzajów alkoholi ma dużo bardziej rozwinięte koneksje, dużo większą i intensywniejszą wspólną historię. Ale rum i whisky, na tym dojrzałym już progu XXI, są w awangardzie alkoholi, które są na fali. Owszem whisky jest o kilka długości przed rumem. I jak wspomniałem, rum i jego producenci adaptują rozwiązania szkockich (i oczywiście nie tylko szkockich) kuzynów. Chodzi przede wszystkim o jakość, regulacje – co przy rozproszeniu krajów zaangażowanych w produkcje rumu – jest niemal nie do ustabilizowania oraz odpowiednią promocję.

Z kolei producenci whisky, przede wszystkim szkockiej, mogą zauważyć, że relatywna swoboda producentów rumu daje im olbrzymią moc ekspansji. Doceniajmy szkockie regulacje, bo dzięki nim whisky (głównie single malt) ma jakość, która jest wyznacznikiem dla wielu, ale bywa, że te regulacje ograniczają kreatywność, a co gorsze przekazywanie pełniejszej informacji klientom (kłania się kampania Compass Box i Bruichladdich na temat transparentności).

Każdy fan, geek, czy choćby delikatny entuzjasta whisky powinien spróbować dobrego rumu. Czy ma być on finiszowany w beczkach po whisky – niekoniecznie, ale w tych rumach znajdzie swoją nić łączącą oba światy. Świetne są whisky finiszowane w beczkach po rumie. Nie ma za wiele przykładów, ale te które są, są co najmniej udane i pozwalają na uchylenie drzwi do bardzo ciekawego, kolorowego świata rumów. Czujcie się zaproszeni.

Wszystkie zdjęcia należą do e-whisky.pl

 

 

 

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *