MASTERCLASS MURRAY MCDAVID 30.03.2019, CZYLI KOLOROWA, NIEZALEŻNA JAKOŚĆ

Na ostatnim – czyli pierwszym;-) Silesian Whisky Fest – do wyboru było sporo degustacji/ masterclass. Nie można być na wszystkich, bo trzeba też brać (czynny) udział w festiwalu, ale gorąco polecam wybór jednej, dwóch masterclass, gdyż nie ma lepszej drogi do poznania danej destylarni, bottlera, czy konkretnego tematu. Przez kubki smakowe do pamięci, jeśli oczywiście taka degustacja jest prowadzona dobrze..
Na SWF mieliśmy swojego pewniaka, czyli przegląd “rzeczy” niezależnego bottlera Murray McDavid. Prowadzący – Rajmund Matuszkiewicz, czyli osoba, której nie trzeba przedstawiać komukolwiek w Polsce, choćby delikatnie zaznajomionemu z tematem whisky. Google wspomoże. Dzięki Rajmundowi Murray McDavid ma w Polsce “nadzainteresowanie”, coś jak Depeche Mode w Polsce w latach 80-tych i 90-tych ;-). Ale jest to zainteresowanie uzasadnione, bo są to bardzo dobre whisky w dobrych cenach.
Niezależny bottler, to firma, która posiada własne zapasy whisky, sprzedaje je, aczkolwiek nie ma własnej destylarni. Ostatnio sytuacja ta ewoluuje i coraz więcej tych renomowanych – jak na przykład Gordon & MacPhail, Ian Macleod, Signatory, a niedawno Adelphi, Wemyss, czy Hunter Laing i Douglas Laing, kupuje lub buduje swoje własne destylarnie. Nie zmienia to faktu, że niezależny bottler czerpie z wielu destylarni i to jest jego siła.
Murray McDavid został powołany do życia stosunkowo niedawno, bo w 1996 roku przez znane trio Mark Reynier, Simon Coughlin i Gordon Wright. Cztery lata później panowie zakupili martwą wówczas destylarnię Bruichladdich, a co się dalej działo, przy wsparciu Jima McEwan‘a (niemal) wszyscy wiedzą. W 2013 Murray McDavid został przejęty przez Aceo Ltd., rodzinną firmę działającą w branży alkoholowej, a rok później już pod skrzydłami nowej firmy matki wydzierżawili od Diageo magazyny w nieczynnej destylarni Coleburn. I Coleburn jest od tego czasu domem Murray McDavid.
Wracajmy do masterclass Murray McDavid, ups degustacji, jak woli Rajmund, ale w tym miejscu i w tym przypadku, wygrywa moja terminologia – zatem masterclass. Kto widział butelki i tuby Murray McDavid, nie może ich “odzobaczyć”. Szczególnie tuby są efektowne – intensywne, metalizujące; a konkretne kolory przypisanie są do poszczególnych linii Murray’a. I wszystkie te linie, serie zostały zaprezentowane przez Rajmunda – kompetentnie, z sugestywnym poczuciem humoru ;-).
Oto i whisky z naszego spotkania, wraz z krótkimi na ich temat refleksjami; ze spotkania, gdzie czas był przeciwko nam, gdyż moglibyśmy rozmawiać (tylko o tych) whisky, co najmniej trzy i pół raza dłużej;-).
- Benachmark – Deanston 1996 but. 2018 21 YO – 20 lat w beczce po bourbonie i jeszcze jeden rok w 110-litrowej beczce po bourbonie Koval – w zapachu słodycz cytrusowa, pojawia się nawet aceton, kompletnie zmienia się w smaku, idąc w kierunku dębiny, ziemistości, orzechów – dobry start popołudnia;
- Mystery Malt – Eòrna Lòin II 1997 but. 2018 20 YO – 17 lat w beczce po bourbonie i znów, tym razem 3 lata, “w Koval’u” – karmelizowane gruszki, słodkie orzechy – aksamitna, tajemnicza Dailuaine;-)
- Mission Gold – Glen Grant 1992 but. 2018 25 YO 55,3% – beczki po bourbonie, i jabłka, i suszone śliwki, i sól, petarda dla kubków smakowych w przyjaznym CS-ie – mission gold accomplished;
- Select Grain – Invergordon 1987 but. 2018 30 YO 54% – nietypowo jak na zbożową whisky finiszowanie w beczkach po sherry – czerwone owoce, świeżo umyte warzywa, aż po delikatne maślane ciasteczka – dobry i intrygujący grain w CS;
- The Vatting – Malts of Islay – Àlainn 1989 27 YO 44,9% – dwie potęgi z Islay – Bowmore i Laphroaig – skojarzone ze sobą w relacji 9:1 na ponad ćwierć wieku w beczkach po bourbonie, następnie na 2-3 lata przelane do beczek po sherry (i słuszny CS) – cytrusy, ale i sery pleśniowe, owiane dymem torfowym – genialna sztuka łączenia, by uzyskać efekt spójności, a zarazem odrębności poszczególnych whisky; rewelacja wieczoru;
- Crafted Blend – Young & Old 2011 7 YO 50% – młode malty z Islay (Caol Ila po Oloroso i Peatside po PX) w niezwykłej relacji 50:50 ze zbożową około 30-letnią North British – rezultat bardzo zaskakujący – kredki świecowe, warzywniak, z czasem coraz bardziej rześko i cytrusowo – zagadkowe zakończenie spotkania.
Jak widać z tych krótkich opisów – było bardzo dobrze, ale dwie z powyższych, czyli 25-letnia Glen Grant i 27-letnia Àlainn “Bowmorowo-Laphroigowa”, wyszły zdecydowanie ponad tę bardzo dobrą jakość. I to są również uroki degustacji – oczekiwanie na te whisky, które są lepsze od poprzednich, czasem niezwykłe, czy nawet wybitne, po których uśmiech nie schodzi przez kolejny dzień;-). I bywa, że wspólna, powszechna zgoda, co do tej ponadprzeciętnej oceny, czasem bezsłowna, mrugnięciem, skinieniem głowy.
I jako post scriptum – Bowmore 1989 26 YO 50,4% Mission Gold, jedna z trzech próbek od Rajmunda “z bardzo dawna”, która w końcu znalazła swoje właściwe przeznaczenie; a pozostałe – ich los jest już zapisany, czyli wkrótce…;-)
Nos: czerwone owoce na pierwszym planie, dojrzałe truskawki, brzoskwinie i morele, czerwone winogrona, niemal nie ma dymu (Bowmore!), ewentualnie z drzew owocowych właśnie, wrzosowiska, podmokła łąka;
Podniebienie: bardzo delikatnie na starcie, mięta, zdecydowanie wyraźna, skórka cytryny, dojrzałe brzoskwinie, imbir, czekolada z orzechami laskowymi, ale…i politura, lakier do paznokci, gdy doda się dwie krople wody;
Finisz: w dalszym ciągu mięta, mentosowa wręcz, jest w końcu dymek, ogarnia całą jamę ustną, ulatnia się powoli.
Teraz dopiero zobaczyłem, że tak powiem ładnie – proweniencję beczek – bourbon barrel i finiszowanie w Château Latour… Świetna whisky – chapeau bas.
wszystkie zdjęcia należą do e-whisky.pl, dwa zdjęcia (Coleburn i asortyment) pochodzą ze strony murray-mcdavid.pl